sobota, 2 czerwca 2007
Umyć samemu czy pojechać do myjni? - czyli o przesadnym oszczędzaniu
Drążąc temat oszczędzania można trafić na rady odnośnie szukania oszczędności w codziennych wydatkach, nawet tych drobnych, zwracaniu uwagi na ceny itd. Otóż widzę tutaj taki mały haczyk, którym jest "brak równowagi" pomiędzy faktycznym oszczędzaniem a marnowaniem czasu na oszczędzanie. Przykład myjni jest tego dobrym przykładem. Jeżeli myjnia kosztuje 12zł a ja decyduję się umyć go samemu, to dobrze by było skalkulować czy mycie samemu jest na pewno oszczędnością? Jeżeli w tym samym czasie mogę zarobić 30zł, to jest to raczej wątpliwe, że oszczędzam. Popadanie w nawyk oszczędzania na wszystkim jest moim zdaniem oddawaniem swojego czasu na schylanie się po grosze, podczas gdy czas ten może być efektywnie wykorzystany na zdobywanie dochodu. Sam wziąłem sobie mocno do serca myśl Rokefelera "Jeśli pracujesz od świtu do nocy, nie masz czasu na zarabianie pieniędzy". To jest to. Nasza praca też może być szukaniem pozornych oszczędności. Może lepiej dać zarobić chłopakowi w myjni, sprzątaczce, sekretarce a samemu skupić się na generowaniu dochodu. Wtedy i wilk syty i owca cała!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myślę, że między wierszami tego posta zawarta jest tajemnica korzyści płynących z e specjalizacji i sporo na ten temat już znajdziemy w "Bogactwie narodów.." napisanej przez ojca ekonomii.
OdpowiedzUsuńŻycie to trudna sztuka i szukanie w nim harmonii jest jego treścią aż do śmierci.
Zgadzam się w 100% -- oszczędzanie nie może przerodzić się w bezmyślne liczenie każdego grosza, bo w konsekwencji możemy więcej stracić, niż zyskać. Moim zdaniem trzeba po prostu znaleźć pewną równowagę w oszczędzaniu i w pierwszej kolejności skupiać się na tych działaniach, które pozwolą nam zaoszczędzić możliwie jak najwięcej (najlepiej w dłuższej perspektywie czasowej).
OdpowiedzUsuń