wtorek, 15 maja 2007

Słowa, które nic nie znaczą..

Żyjemy w świecie wielu narodów, kultur, języków i pojęć. Ostatnio, pod wpływem odbywającej się Parady Równości w Warszawie, zaciekawiło mnie słowo "normalny". Otóż co ono tak naprawdę oznacza? Mam śmiałość podejrzewać, że dla każdego co innego. Pomimo istnienia słowników ludzie i tak rozumieją rzeczy po swojemu. Nie ma się temu zresztą co dziwić, każdy przyswaja pojęcia w odmienny sposób, szczególnie te abstrakcyjne i trudne do zdefiniowania: "szczęście", "przyjaźń" czy inne jak "sukces", "wolność" czy modna ostatnio "tolerancja". Jest to kwestia, która często prowadzi do sporów i niezrozumień. Świat nauczył nas posługiwania się pewnymi pojęciami i uznaje się, że wszyscy "to" rozumieją. Ile osób z nas słysząc stwierdzenie: "Jestem konserwatywna" zadałoby pytanie: "A co przez to rozumiesz?" Brakuje mi dość często w rozmowach takich pytań, które sprowadzają rzeczy do wspólnego mianownika. Zadawanie pytań jest przecież próbą zrozumienia drugiej strony. Dostrzegam w tym duży problem i wyzwanie jednocześnie. Wkrada się bowiem w nasze rozmowy duża porcja relatywizmu, z którym z lenistwa nie walczymy. Przestrzegał nas przed tym wielokrotnie nieżyjący już Jan Paweł II.
Po czym więc poznać, że ktoś używa słów, które dla nas znaczą to samo? W mojej opinii nasze czyny świadczą o nas a nie to co mówimy. Przykładem może być dzisiaj "spłycone" znaczenie słowa "Chrześcijanin", które dla wielu ludzi kojarzy się z chodzeniem do Kościoła. Otóż jeżeli swoim życiem nie dajesz przykładu zgodnie z tym w co wierzysz to nie powinienem nazywać się Chrześcijaninem, ponieważ to czy nim jesteś nie zależy od tego czy się tak nazwiesz ale od tego jak postępujesz w swoim życiu.
Osobiście staram się poznawać ludzi po tym co robią a nie po tym co mówią i jak wyglądają. Powiedzieć można wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz.