czwartek, 24 lipca 2008

Narzekanie i obwinianie nie prowadzi do sukcesu

Chciałbym chwilę pochylić się nad tematem narzekania, a to dlatego, że jakoś ostatnio mam wrażenie, że spotykam ludzi notorycznie uskarżających się na coś lub kogoś i zaczęło mi się to udzielać. Zaczęły mi przeszkadzać rzeczy i ludzie z otoczenia. Jeśli zdarzyły się jakieś niepowodzenia, to zacząłem szukać winnych itd.

Przypadkowo przesłuchałem jednej z audycji w radiu, w której podjęto dyskusję na ten temat. Otóż okazuje się, że narzekanie nie wnosi nic dobrego do naszego życia oprócz frustracji i ukierunkowania na porażkę.

Oskarżając kogoś, nawet jeśli masz rację, uznajesz, że ktoś jest odpowiedzialny za Twoje życie. Wynika to z tego, że odpowiedzialność mylona jest często z karą i winą i odnoszona do patrzenia wstecz,  podczas gdy tak naprawdę jest czymś przeciwnym, ukierunkowanym na przyszłość.

W języku potocznym odpowiedzialność kojarzona jest z szukaniem winnego, podczas gdy powinna być rozumiana jako szukanie rozwiązania w konkretnej sytuacji, czyli odnosi się do teraźniejszości i przyszłości. Jeśli coś się stało złego, to mogę to zmienić albo nie. Moją odpowiedzią będzie działanie w celu zmiany - działanie odpowiedzialne.

Jeśli nie mam na to wpływu, to najlepszym rozwiązaniem wydaje mi się pogodzenie się z tym. Dziwię się osobom, które tracą czas i energię pozywając innych do sądu, lub dochodząc własnej racji. Takie działanie może i jest słuszne i świadczy o dbaniu o własny interes, jednak z drugiej strony pokazuje zakotwiczenie w przeszłości i chęci poprawienia swojej przyszłości przez rozliczenie tego co było. To wysysa energię potrzebną do działania, snucia marzeń i osiągania sukcesów.

Zatem postanowiłem nie przejmować się drobiazgami, puszczam wszystkie winy w niepamięć, bo szkoda czasu na rozstrząsanie tego co było, i tak przecież brakuje czasu, aby cieszyć się tym co mam teraz..

wtorek, 8 lipca 2008

Biznes czy rodzina - czy muszę wybierać?

Kiedy po raz pierwszy słuchałem płyt motywacyjnych mojego ulubionego autora Briana Tracy, myślałem sobie o tym, czy przypadkiem nie jest on skupiony za bardzo na pieniądzach. Jeśli weźmiesz do ręki książki o sukcesie, to najczęściej opisywany w nich sukces jest utożsamiany z dochodzeniu do miliona, czyli bogactwem materialnym.

Na pierwszy rzut oka rzeczywiście tak jest, ale.. Czytając książki Briana Tracy czy Roberta Kiyosakiego łatwo zauważyć, że już sam tytuł pełni rolę "wabika" na czytelników. Niestety wynika to z faktu, że tytuł "Droga do bogactwa" jest prawdopodobnie bardziej "chodliwy" niż przykładowy "Jak założyć szczęśliwą rodzinę". Nie ma w tym zresztą nic dziwnego - po prostu zwykły chwyt marketingowy. Osobiście nauczyłem się, że tytuł wcale nie musi oznaczać złej lub dobrej książki, bardziej liczy się autor i to co pisze wewnątrz.

Często mówiąc o sukcesie autorzy podkreślają wybór. To jak my zinterpretujemy sukces zależy od naszych prywatnych celów. Jeżeli postawisz sobie za cel rodzinę (co nie jest również łatwym zadaniem), to obowiązują tak naprawdę te same zasady dochodzenia do sukcesu, jak w przypadku osiągnięcia niezależności finansowej. Masz cel - rodzinę, musisz pracować nad nią konsekwentnie, poświęcać się dla niej, zarabiać pieniądze aby ją utrzymać itd.

Możesz postawić sobie inny cel - robienie kariery i to jest też twój wybór. Cokolwiek wybierzesz, czynisz to ze świadomego wyboru. Może nie jest łatwo przyznać się w pracy przed szefem, że stawiasz rodzinę przed pracą, ale jest to już raczej kwestia asertywności niż wyboru.

Tak naprawdę wiemy, co w nas jest i jakie są nasze prawdziwe wartości, co jest dla nas najważniejsze. Na jednej z kaset Brian Tracy usłyszałem, że "zawsze wiemy jaki jest wybór i wiemy jaka jest cena do zapłacenia, w przypadku jednego lub innego wyjścia. Od nas zależy czy jesteśmy tę cenę gotowi zapłacić", a więc czy wybieramy np. życie rodzinne czy robienie spektakularnej kariery.

Tak więc, czy muszę wybierać? 
Nawet jeśli wydaje nam się, że nie musimy wybierać, to i tak nasze działanie mówi za nas, żeby nie powiedzieć nas "zdradza". Dobrze jeśli to co robimy jest wówczas w zgodzie z tym w co wierzymy. Ktoś, kto mówi, że kocha swoją rodzinę i z miłości dla niej jedzie na rok zarabiać pieniądze do Anglii, zostawiając bliskich, nie wydaje mi się wiarygodny. To co ludzie robimy, a nie to co mówimy, wydaje mi się najlepszym świadectwem wyboru wartości w życiu. Wybór więc sam wynika z naszych działań.

sobota, 5 lipca 2008

Jazda rowerem - zdrowiej i taniej

Jak tylko dni zrobiły się cieplejsze postanowiłem przesiąść się na rower. Lubię rower, a jeżeli przy okazji służy to zdrowiu i portfelowi to świetnie się składa. Co do tego, że służy zdrowiu to nigdy nie miałem wątpliwości, natomiast zaskoczył mnie krótki rachunek ekonomiczny, jaki zrobiłem odnośnie zaoszczędzonych wydatków na paliwo. Paliwo drożeje i w chwili pisania tego wpisu kosztuje 4,50zł. Hmm, dojeżdżając codziennie do pracy 10km, wychodzi, że przejazd kosztuje mnie ok. 4zł dziennie. Czy to dużo, chyba nie, ale przy 20 dniach daje to już 80zł. Nie jest to powód, aby od razu przesiąść się na rower, ale dla osób, które jeżdżą jest to na pewno fakt, który cieszy. Spróbujmy więc zestawić za i przeciw codziennej jazdy rowerem:

PLUSY

  1. Oszczędzasz pieniądze na bilet, paliwo, naprawy samochodowe itd.;
  2. Dbasz o zdrowie;
  3. Zaoszczędzasz czas dojazdu poprzez unikanie korków (raczej w przypadku krótkich dystansów);
  4. Możesz wykorzystać czas jazdy na słuchanie muzyki lub audio booków.
  5. Jesteś eko, nie zatruwasz środowiska i masz z tego satysfakcję.

MINUSY
  1. Musisz mieć rower;
  2. Dobrze, żebyś miał go gdzie zostawić lub przypiąć;
  3. Jeżeli nosisz codziennie garnitur w pracy, to może to przeszkadzać w jeździe; Ewentualnie pozostaje przebieranie się w pracy, ale tego nigdy nie próbowałem;
  4. Rower ma zdecydowanie mniejszy bagażnik niż samochód;
  5. Jeśli nie ma w pobliżu ścieżek rowerowych, to jazda w ruchu ulicznym może okazać się niebezpieczna.

Podsumowując, jeżeli lubisz jazdę rowerem i są okoliczności, aby skorzystać z dobrodziejstwa ścieżek rowerowych i zaoszczędzenia czasu, to czego z tego nie skorzystać.

Jazda rowerem uświadomiła mi, że samochód nie musi być wykorzystywany przy każdym wyjściu do sklepu lub pracy. Samochód jest potrzebny i oszczędza czas. Nie jest jednak jedynym środkiem transportu i w pewnych okolicznościach można go zastąpić tańszym i zdrowszym rowerem.

wtorek, 1 lipca 2008

Kalkulator do przeliczania walut

Sezon wakacyjny w pełni. Może planujesz urlop i wybierasz się za granicę. Jeśli napotkałeś problem przeliczania cen w kraju, do którego się wybierasz i nie wiesz ile rzeczywiście będzie Cię kosztował kufel piwa albo leżak na plaży, to z pomocą może przyjść Ci kalkulator walut, który umożliwia przeliczanie kursów prawie wszystkich walut na świecie. Napisałem "prawie", bo nie jestem w stanie sprawdzić, czy rzeczywiście wszystkich. Faktem jest, że te waluty, których szukałem akurat się tam znalazły.

Poniżej link do strony z praktycznym kalkulatorem.
Kalkulator walutowy - przelicza waluty z różnych krajów

Wprawdzie nie można go zabrać ze sobą do kieszeni, ale w planowaniu podróży może okazać się pomocnym narzędziem.