wtorek, 29 maja 2007

Jak oszczędzać?

Oszczędzanie jest dla mnie wyrazem zrozumienia pewnej filozofii życia, polegającej na nawyku zatrzymywania pewnych sum pieniędzy, zamiast ich wydawania oraz świadomego ich inwestowania. Gdy przyglądam się jakimkolwiek swoim nawykom, to okazuje się, że po jakimś czasie nie ma znaczenia czy nawyk jest dobry czy zły, on po prostu jest obecny w moim życiu. Z oszczędzaniem jest dokładnie tak samo - najciężej jest zacząć i wyrobić sobie nawyk, później idzie jak z górki.
Dla mnie kluczowe dla głębszego zrozumienia tematu okazały się dwie pozycje książkowe: Droga do wolności finansowej Bodo Shafera, oraz Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec Roberta Kiyosakiego. Pierwsza pozycja dość dokładnie przedstawia plan dojścia do wolności finansowej i co najważniejsze ją definiuje. Książki z pewnością nie wyczerpują tematu ale dają to "zrozumienie", którego czasem brakuje. Wystarczy zacząć myśleć zgodnie z poglądami autorów, by zauważyć pierwsze korzyści w swoim życiu. Nie mogę nie wspomnieć tu także o książkach Briana Tracy "Psychologia sukcesu" czy "Skuteczny menedżer sprzedaży", gdzie złapiemy dużą dawkę "inteligencji finansowej" i nauczymy się, że "płacenie najpierw sobie" jest podstawą w oszczędzaniu. Chodzi tutaj również o złamanie prawa Parkinsona, które mówi, że generalnie im więcej zarabiamy tym więcej wydajemy, a nawet więcej niż zarabiamy. Jeżeli nasze wydatki rosną wolniej od naszych przychodów, to jesteśmy na dobrej drodze. Kluczem jest tutaj oczywiście odkładanie i rozsądne inwestowanie nadwyżek i zrozumienie procentu składanego.
Bardzo miło zaskoczył mnie blog poświęcony oszczędzaniu oszczędzanie.net Znalazłem tutaj wiele ciekawych artykułów dotyczących oszczędzania i inwestycji. Tak naprawdę wystarczy przeczytać jeden artykuł lub książkę na ten temat by móc wdrożyć to w życie. Najważniejsze, to uwierzyć, że to działa. Czytanie kolejnych książek w celu szukania złotej recepty na szybki dorobek nie ma moim zdaniem sensu. Liczy się tu konsekwencja prowądząca do wyrobienia w sobie pewnych nawyków.

sobota, 26 maja 2007

Błędy w prowadzeniu prezentacji

Dzisiaj cały dzień szkoleń w roli uczestnika. Po całym dniu pomimo niepohamowanej chęci pójścia spać, postanowiłem napisać kilka słów na temat prowadzących i wskazania błędów w prowadzeniu szkoleń/prezentacji, jakie rzuciły mi się w oczy. Będąc po lekturze wielu książek na temat dobrej prezentacji pobawiłem się w obserwatora prowadzonych szkoleń. Nie chodzi tu o krytykę osób, które prowadziły to szkolenie, ale o wyciąganie wniosków dla siebie. Ok, więc oto moje spostrzeżenia:

1. Niepunktualność - okazuje się, że dla niektórych zegarek nie istnieje. Jest to bardzo rażące i lekceważące dla uczestników. Dotyczy to zarówno spóźniania się na początku (nawet 25 minut),na końcu zajęć, jak również rozdmuchiwanie przerw 5 minutowych do czasu 30 minut. Dobrze jest jeżeli chociaż pada słowo "przepraszam" i powód tego czy tamtego, jest to zrozumiałe. Natomiast założenie, że uczestnicy będą się z tego cieszyć i będą wdzięczni jest wielgaśnym nieporozumieniem.

2. Brak planu prezentacji - przejawia się to w zmianie ustalonych wcześniej punktów programu albo najczęsciej w niepoinformowaniu uczestników o tych punktach (nie trzeba się tłumaczyć z braku wywiązania się z czegoś czego się nie obiecało)

3. Chęć "zabłyśnięcia" - brak profesjonalizmu. Jeżeli już zależy nam na tym aby się pokazać to robimy to niebezpośrednio, tzn. nie mówimy jacy jesteśmy "och, ach". Pozwólmy innym ocenić to przez pryzmat naszej prezentacji, treści merytorycznych. Będzie miało to dużo lepszy efekt.

4. Zbyt dużo żartów, żarcików, anegdot, historyjek nie związanych bezpośrednio z tematem wypowiedzi.

5. Zbyt długie wstępy. Osobiście zawsze denerwuje mnie, jak ktoś 30 minut opowiada o tym co będzie mówił, dodając za każdym razem tekst w stylu "ale o tym jeszcze powiem wiecej później" lub "jak już mówiłem wcześniej". Wstęp ma być krótki i szkieletowy, dla zaakcentowania tematyki, treści. Jeśli przychodzi pora na wyjaśnienie, tutaj podajmy wiedzę.

6. Brak pytań w kierunku uczestników - jest to ewidentny brak kontaktu z grupą i rozpoznania ich potrzeb, opinii itd. Przykład bardzo rażący: prowadzący długo opowiada o zwrocie kosztów dojazdu na szkolenie dla osób spoza miasta, następnie rozdaje wszystkim stosowne formularze, a na końcu okazuje się, że problem zwrotu dotyczy jednej osoby (można z nią porozmawiać poza zajęciami, z poszanowaniem czasu reszty grupy). Wystarczyło zadać pytanie: "Kto z Państwa dojeżdża na szkolenie spoza miasta?"

7. Niedostosowane warunki szkolenia - jest to nie zawsze zależne od prowadzącego, ale wierz mi, że stadion w pobliżu na którym odbywa się właśnie wyścig Speedwaya jest naprawdę dokuczliwy.

To tak na pierwsze wrażenie, nie wykluczone, że jeszcze coś dopiszę jak mi się przypomni..

Jeśli chodzi o dobre praktyki prowadzenia prezentacji to polecam kilka artykułów, szczegónie cennych jeśli chodzi o techniczne aspekty: 10/20/30 Rule autorstwa Guya Kawasaki oraz jeden z artykułów mojego guru od prezentacji Garra Reynoldsa What is good PowerPoint design?. Warto też poczytać Prezentacja PowerPoint - jak zrobić to dobrze!

sobota, 19 maja 2007

Czym jest strategia?

Zadając sobie to pytanie chciałbym od razu zaznaczyć, że mam tu na myśli szerokie ujęcie słowa strategia, które można przełożyć do każdego działania w życiu. Do tej pory słowo to przerażało mnie w jakimś sensie, było niczym skrypt tajemniczych i skomplikowanych metod podejmowania działań aby osiągnąć określony cel. Otóż czytając różne motywujące książki, chociażby "Myśl i bogać się" Napoleona Hilla czy "Psychologię Sukcesu" Briana Tracy odkryłem, że strategia nie jest niczym innym jak trzymaniem się pewnych, ustalonych wobec siebie czy innych zasad. Krótko mówiąc w strategii ważniejsze jest konsekwentne postępowanie wg tych zasad niż same zasady. Wiąże się to ściśle z zagadnieniem "decyzyjności". Czyli te dwie rzeczy "konsekwencja/upór" i "decyzyjność" świadczą o realizacji pewnej strategii. Osobiście staram się podejmować decyzje w miarę szybko i nie zwlekać zbyt długo. Przekonałem się, że podjęcie nawet złej decyzji jest lepsze niż nie podjęcie żadnej. To pierwsze daje możliwość nauczenia się na błędach i podjęcia lepszej decyzji w przyszłości. Nie podjęcie decyzji nie zmienia sytuacji i daje poczucie zmarnowanych szans, co potrafi być jeszcze boleśniejsze niż nie podjęcie decyzji. Wahanie jest frustrujące, o tym przekonałem się wielokrotnie.
W moich inwestycjach giełdowych zbyt często odchodzę od strategii, mogę powiedzieć, że ją po prostu "zdradzam" od czasu do czasu. Jakże więc mówić o dobrej i złej strategii, kiedy nie ma konsekwencji w działaniu, która pozwala tę strategię przetestować? Daję sobie pewien termin w strategii i przed końcem tego czasu nie ma mowy o zmianie głównych zasad. Dla osoby, która chce inwestować środki, wskazówką zatem może być ustalenie pewnych zasad i konsekwentne trzymanie się ich. W pewnym sensie fundusze inwestycyjne wyręczają nas w tym, ale jeżeli mówimy o własnych dobrze zróżnicowanych inwestycjach warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
1. Jaki okres inwestycji zakładam? krótki, średni, długi?
2. Jakie będą warunki zamknięcia lub otwarcia pozycji?
3. Jakie ryzyko/ zyski akceptuję?
Ja wziąłem sobie pewne słowa do serca i każdemu polecam zrobić to samo:
"Nawet najprostrza strategia jest lepsza niż żadna". Grunt to konsekwentna realizacja strategii, czyli upór w działaniu i podejmowanie decyzji zgodnie z ustalonymi zasadami.
Zobacz również:
Strategia zamykania pozycji

wtorek, 15 maja 2007

Słowa, które nic nie znaczą..

Żyjemy w świecie wielu narodów, kultur, języków i pojęć. Ostatnio, pod wpływem odbywającej się Parady Równości w Warszawie, zaciekawiło mnie słowo "normalny". Otóż co ono tak naprawdę oznacza? Mam śmiałość podejrzewać, że dla każdego co innego. Pomimo istnienia słowników ludzie i tak rozumieją rzeczy po swojemu. Nie ma się temu zresztą co dziwić, każdy przyswaja pojęcia w odmienny sposób, szczególnie te abstrakcyjne i trudne do zdefiniowania: "szczęście", "przyjaźń" czy inne jak "sukces", "wolność" czy modna ostatnio "tolerancja". Jest to kwestia, która często prowadzi do sporów i niezrozumień. Świat nauczył nas posługiwania się pewnymi pojęciami i uznaje się, że wszyscy "to" rozumieją. Ile osób z nas słysząc stwierdzenie: "Jestem konserwatywna" zadałoby pytanie: "A co przez to rozumiesz?" Brakuje mi dość często w rozmowach takich pytań, które sprowadzają rzeczy do wspólnego mianownika. Zadawanie pytań jest przecież próbą zrozumienia drugiej strony. Dostrzegam w tym duży problem i wyzwanie jednocześnie. Wkrada się bowiem w nasze rozmowy duża porcja relatywizmu, z którym z lenistwa nie walczymy. Przestrzegał nas przed tym wielokrotnie nieżyjący już Jan Paweł II.
Po czym więc poznać, że ktoś używa słów, które dla nas znaczą to samo? W mojej opinii nasze czyny świadczą o nas a nie to co mówimy. Przykładem może być dzisiaj "spłycone" znaczenie słowa "Chrześcijanin", które dla wielu ludzi kojarzy się z chodzeniem do Kościoła. Otóż jeżeli swoim życiem nie dajesz przykładu zgodnie z tym w co wierzysz to nie powinienem nazywać się Chrześcijaninem, ponieważ to czy nim jesteś nie zależy od tego czy się tak nazwiesz ale od tego jak postępujesz w swoim życiu.
Osobiście staram się poznawać ludzi po tym co robią a nie po tym co mówią i jak wyglądają. Powiedzieć można wszystko.

czwartek, 10 maja 2007

Praca czy służba

Wielokrotnie wracam myślami do słów, które usłyszałem na jednej z kaset Briana Tracy. Otóż mówi on o prowadzeniu biznesu jako o służeniu innym. Często rozmawiam z innymi na ten temat, bo interesuje mnie jak oni postrzegają swoje zajęcie. Większość osób uważa, że pracujemy dla pieniędzy, lub dla zysku (w firmach). Otóż spójrzmy na to inaczej, pracujemy po to aby służyć innym tym co mamy lub umiemy robić najlepiej. Natomiast nagrodą za to są pieniądze i zysk. To małe przestawienie myślenia zmienia zupełnie nasze podejście do tego co robimy w życiu. Młodzi ludzie ulegają pogoni za wyższą pensją, rzadko podkreślając w wypowiedzi ile są w stanie pomóc innym. Jeszcze gorzej, jeśli chwalą się swoim cwaniactwem, lenistwem aby pokazać, że za tak duże pieniądze są w stanie nic nie robić. Tyle, że klientem jestem ja, Ty i każdy z nas. Dopóty będziesz spotykał się z niekompetencją jako w klient, dopóki ludzie nie będą "służyć ci" z pasją i zaangażowaniem, jak gdyby robili to za darmo.

poniedziałek, 7 maja 2007

Strategia zamykania pozycji

Wiele razy zdarzyło mi się stracić znaczny przyrost na akcjach poprzez chciwość i odejście od wcześniej przyjętej strategii. Dlatego myślę, że warto podsumować pewne reguły i co najważniejsze się ich trzymać:
  1. Pozwól zyskom rosnąć i redukuj straty - to naczelne hasło, które wiele razy złamałem. Więcej o tym pisałem w poście Które akcje sprzedawać najpierw.
  2. Zamiast ustalać ile chcemy zarobić, lepiej ustalić ile możemy stracić. Jeżeli inwestuję długoterminowo, to ustalam np. co tydzień kolejny limit stop-loss od ceny bieżącej. Regułą jest podnoszenie limitu aktywacji wraz ze wzrostem cen akcji i nie obniżanie tego poziomu.
  3. Ceny akcji mają różne wahania, więc warto prześledzić historię aby policzyć odchylenie standardowe tych wahań aby wiedzieć na jakim poziomie powinien podążać limit stop-loss. Np. może nam wyjść, że 15% to jest wystarczający limit, a dla innej spółki 10%.
  4. Dokupywanie akcji powinno odbywać się stopniowo, wraz ze wzrostem cen akcji. Przykładowo, jeżeli cena przekroczy 15% wzrostu, to dokupujemy kolejną transzę itd. Eliminujemy w ten sposób ryzyko i dajemy zyskom rosnąć.
  5. Najczęściej popełnianym błędem jest zmiana strategii z długo- lub średnio- na krótko-terminową lub odwrotnie. Dzieje się to często pod wpływem emocji, które towarzyszą śledzeniu rynku i notowań. Warto więc zapisać sobie początkowe ustalenia by można było się ich trzymać.
  6. Kiedyś słuchając kaset Briana Tracy "Psychology of success" usłyszałem takie mądre zdanie: "jakakolwiek strategia jest lepsza niż żadna". Tego się zamierzam trzymać.

niedziela, 6 maja 2007

Jak działa kultura strachu w korporacjach?

English: Three wise monkeys, Tōshō-gū Shrine, ...
Kto żyje w strachu, ten nie będzie dla mnie nigdy wolny.
Horacy

Ostatnio rozmawiałem ze znajomym na temat pracy na etacie i pracy dla korporacji. Sam doświadczyłem dwóch, odchodząc z pracy w banku i zakładając własną firmę. Jednym z powodów dla którego odszedłem była niemoc zmiany kultury organizacyjnej, a raczej powinienem powiedzieć przystosowania się do niej. Z jednej strony tkwiła we mnie potrzeba ulepszania i zmian, z drugiej lojalność wobec pewnych reguł rządzących w firmie.

Myślę, że wiele osób stawia sobie to pytanie: Czy powinienem się "rzucać", czy też może lepiej byłoby przyjąć cierpliwie to co oferuje pracodawca. Pracownik, który zaczyna pracę w nowej firmie i z natury rzeczy przyjmuje pewne rzeczy jako zastane, może łatwo paść ofiarą manipulacji i drogą do uniknięcia tego typu sytuacji jest albo opór albo odejście.

Kiedyś w banku ktoś rozsyłał maila z opisem pewnego eksperymentu, który wydał mi się ciekawy. Nie znalazłem opisu tego eksperymentu w Internecie, więc spróbuję go przekazać w takiej postaci jak zapamiętałem. Oto on:

Naukowcy bodajże z USA zamknęli 5 małp w pokoju bez wyjścia. Na środku pokoju stała drabina, a na jej szczycie pęk bananów. Naturalnym było, że małpy zaczynały się wspinać aby zjeść dojrzałego banana. Kiedy jedna z nich wspinała się po drabinie by sięgnąć po owoc, przez sufit naukowcy wlewali lodowatą wodę, która pokrywała podłogę i powiedzmy powodowała wśród małp dyskomfort.

Ponowna próba wejścia innej małpy po owoce skończyła się linczem na niej przez pozostałe małpy, które chciały uniknąć drugiego kubła zimnej wody. Strach przed wodą i przed "łomotem" ze strony innych małp spowodował, że banany pozostały nietknięte przez pozostałe kilka dni.

Naukowcy przeszli więc do drugiej części eksperymentu. Postanowiono też zrezygnować z polewania wodą. Z pokoju została usunięta jedna z małp, a na jej miejsce przyszła zupełnie nowa. Nie trudno zgadnąć, że od razu nowa małpa udała się na drabinę, by za chwilę zebrać ciosy od pozostałych małp. Małpa nie bardzo wiedziała, jaki jest powód tego zachowania ale zmuszona była to akceptować. Naukowcy wymienili kolejną małpę na "nową". Zachowanie tej małpy było podobne i przy próbie sięgnięcia po owoce dostała lanie od pozostałych lokatorów. Co ciekawe najmocniej biła małpa, która poprzednim razem dostała lanie.

W ten sposób naukowcy wymienili wszystkie małpy na nowe. W efekcie w pokoju znajdowało się 5 nowych małp z drabiną po środku i owocami, po które nikt nie odważył się nawet sięgnąć. Co najciekawsze, małpy te nigdy nie doświadczyły lodowatej wody wylewającej się z sufitu i naprawdę nie wiedziały dlaczego nie wolno sięgać po banany. Na tym koniec eksperymentu.

Wnioski płynące z tego eksperymentu można przyłożyć do kultury organizacyjnej w firmach.
Często nie odważamy się czegoś zmienić lub po coś "sięgać", bo ulegamy kulturze strachu na samym początku. A najgorszym naszym wrogiem jest nasz przełożony. Często okazuje się, że możemy sięgnąć po banana i okazuje się, że kubeł z zimną wodą wcale się nie wylewa, bo nikt nawet nie wie czy on w ogóle był..

piątek, 4 maja 2007

Słowacki Kras

Weekend majowy spędziłem ze znajomymi na Słowacji w rejonie określanym jako Słowacki Kras. Jest to wspaniałe miejsce na aktywny wypoczynek (wędrówki, rower). Kras znany jest głównie z jaskiń: Ochtinskiej, Domica i Gombaseckiej i malowniczych jarów. Nie spotyka się tam tak dużo polskich turystów jak w Słowackim Raju, na szlakach w ogóle jest mniej ludzi. Miasto, które stanowi centrum tego rejonu Roznava jest bardzo spokojne, jakby uśpione, nie dzieje się w nim dużo. Noclegi znaleźliśmy w szkole średniej, dzięki temu wyszło 180 Sk za noc, co w porównaniu z innymi miejscami (pensjonaty, hotele - od 300 Sk) było naprawdę dobrą opcją. Spanie w 3-4 osobowych pokojach (kiedyś sale lekcyjne), w środku łóżka, stolik. Na korytarzu łazienka i toaleta. Jak na bazę wypadową miejsce naprawdę godne polecenia. Z samej Roznavy dojeżdżaliśmy wszędzie samochodem, więc było wszędzie blisko. W samym mieście można dobrze i za małe pieniądze (8-15 zł) najeść się do syta, zapijając zimnym piwkiem, dlatego też część naszego czasu została w restauracjach na odkrywaniu przysmaków lokalnej kuchni. W międzyczasie dokarmiało nas Tesco. Kilka zdjęć z jaskiń zamieszczam poniżej. Od niedawna ruszył prężnie na Słowacji portal www.Slovakia.pl , gdzie można znaleźć aktualne informacje turystyczne i pooglądać galerie ze zdjęciami.

Jaskinia Domica